Najnowszą książkę dwukrotnego laureata Nagrody Pulitzera w kategorii literatury pięknej (którą to nagrodę otrzymał za Kolej podziemną, uhonorowaną także Nagrodą im. Arthura C. Clarke’a, i Miedziaki) nazywa się kryminałem, powieścią kryminalną albo i powieścią obyczajową z wątkami gangsterskimi. Nieistotne zaszufladkowanie gatunkowe, ważniejsze, jak się to czyta.

A czyta się bardzo dobrze, bo to rzecz wciągająca i obyczajowo, i ze względu na tło społeczne, i, rzecz jasna, pod względem samej akcji. Głównego bohatera Raya (Raymonda) Carneya poznajemy w 1959 r., kiedy jest już ojcem (drugie dziecko jego i Elisabeth jest właśnie w drodze) i właścicielem niewielkiego sklepu meblowego w Harlemie. Sprzedaż idzie tak sobie, no bo kogo w czarnej dzielnicy stać na komplet wypoczynkowy czy zestaw do jadalni, no chyba że z drugiej ręki albo na raty. Carney marzy o rozwinięciu działalności i przeprowadzce w lepsze okolice, zwłaszcza że rodzina mu się powiększy. Dlatego żona ani nikt z bliskich nie może poznać jego sekretu – oprócz uczciwej pracy zdarza mu się od czasu do czasu opchnąć jakiś lewy towar, który podrzuca ma kuzyn Freddie. I tu poznajemy nieco mroczną historię pochodzenia Raya, którego matka odumarła w wieku dziecięcym, a ojciec był lokalnym rzezimieszkiem. Kiedy i on zabrał się z tego świata, wychowaniem chłopca zajęła się ciotka Millie, mama Freddiego. Ray zdaje się uważać, że z takim obciążeniem rodzinnym nie jest mu niestety dane być uczciwym obywatelem, zwłaszcza że jeden z dawnych kumpli ojca, Pepper, ma na oku włamanie do hotelowego skarbca na sąsiedniej ulicy i potrzebuje kogoś, kto pomoże mu opylić trefny towar po skoku. Żeby było jasne, Ray nie pali się do tej roboty, raczej stara się unikać kłopotów, ale, jak to w życiu bywa, kłopoty mają inne zdanie na ten temat.
Sytuacja nieco wymyka się spod kontroli – i Carneyowi, i organizatorom skoku. Ale nie zdradzę zbyt wiele, bo choć wątek kryminalno-gangsterski jest bardzo istotny dla rozwoju zdarzeń i dalszych losów bohatera, to nie dominuje w Rytmie Harlemu. Tło społeczne to burzliwe lata 60. XX w. i walka o równe prawa Afroamerykanów, zamieszki po zastrzeleniu przez białego policjanta czarnoskórego chłopca w 1964 r. oraz, znane m.in. z Oscarowego filmu Green Book, realia codziennego życia ciemnoskórych obywateli USA, pokazane przez pryzmat miejsca pracy żony Carneya – Elisabeth.
Jednak Black Star i inne biura podróży oraz rozliczne przewodniki dla Murzynów zbierały te lokalne informacje i udostępniały na cały kraj, tak by mieli do nich dostęp wszyscy potrzebujący. Na ścianie w biurze Elisabeth wisiała mapa Stanów Zjednoczonych i Karaibów z pinezkami i czerwonymi liniami wskazującymi miasta i drogi polecane przez Black Star. Trzymajcie się trasy, a będziecie bezpieczni, możecie zjeść w spokoju, spać w spokoju, oddychać w spokoju. Jeśli z niej zboczycie, miejcie się na baczności. Działajmy wspólnie, a odwrócimy zły porządek. To była mapa czarnego narodu wewnątrz białego świata, element większej całości, ale samowystarczalny, niezależny, z własną konstytucją. Gdybyśmy nie pomagali sobie nawzajem, bylibyśmy zagubieni.
Tak właśnie Carney tłumaczył to sobie samemu, kiedy Elisabeth częstowała gościa typową gadką na użytek klientów. Pepper słuchał cierpliwie. Żuł posiłek, wciśnięty między Johna a May jak ekscentryczny wujek. Ten bandzior był ich krewnym, członkiem klanu ojca. Carney uniósł puszkę schlitza i wzniósł toast za gospodynię. Był środowy wieczór, rodzinna kolacja, przy stole siedziały obie strony jego natury, ta uczciwa i ta szemrana, i łamały się chlebem [s. 425–426].
Nie ukrywam, że kibicowałam głównemu bohaterowi w jego poczynaniach, nawet tych nie do końca legalnych, ponieważ budzi on sympatię czytelnika mimo swoich niedoskonałości, a może właśnie mimo nich i tego, że jego uczciwa i szemrana strona natury równoważą się, tworząc z niego człowieka z krwi i kości. W jednym z wywiadów autor napomknął o pisaniu właśnie kontynuacji Rytmu Harlemu i przyznam, że będę jej oczekiwała z nadzieją, że Carneyowi i jego bliskim powiedzie się co najmniej dobrze. Z bohaterem żegnamy się w 1964 r., gdy wspomniany w książce Martin Luther King jeszcze nie otrzymał Pokojowej Nagrody Nobla, a wydarzenia w Selmie w Alabamie są pieśnią przyszłości, zatem chyba można się spodziewać, że kontynuacja Rytmu Harlemu uwzględni te zdarzenia. Przynajmniej ja mocno na to liczę.
Autor: Colson Whitehead
Tytuł: Rytm Harlemu
Tłumaczenie: Rafał Lisowski
Wydawnictwo: Albatros
Data: 2022