Te książki mogą przerazić, zwłaszcza że już przedsłowie pierwszej głosi, iż w momencie złożenia tekstu do redakcji ta książka zawierała śladowe ilości science fiction. W momencie druku – już nie. Dwie kolejne składają podobne deklaracje i, niestety, nie są one bez pokrycia.

Jakub Szamałek to dla mnie w pewnym sensie fenomen, jeśli chodzi o rozwój pisarski. Nie ma jeszcze czterdziestki, a jest absolwentem Oksfordu, doktorem archeologii śródziemnomorskiej z Cambridge oraz scenarzystą CD Projekt RED (robił przy Wiedźminie3). Zaczął swoją pisarską ścieżkę od trylogii ateńskiej: Kiedy Atena odwraca wzrok (2011), Morze Niegościnne (2013) i Czytanie z kości (2015), za pierwszą i trzecią otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru. Wydawać by się mogło, że to nieco karkołomny pomysł, by pisać kryminały rozgrywające się w starożytności, ale, jako znawca dziedziny, poradził sobie z tym świetnie. Jego Leochares naprawdę daje radę jako antyczna reinkarnacja najlepszych powieściowych detektywów.
Jednak Szamałek nie dał się zaszufladkować w przeszłości i brawurowo wkroczył w teraźniejszość. Zwlekałam nieco z lekturą jego trylogii Ukryta sieć, ale gdy w końcu po nią sięgnęłam, trzy tomy połknęłam błyskawicznie. Może dlatego, że ich główna bohaterka, dziennikarka z ambicjami, Julita Wójcicka, kogoś mi przypomina… Ale do rzeczy. Pochodząca z małego miasteczka Julita, mimo że nieźle wykształcona, pracuje w Meganewsach, portalu, który trudno nazwać informacyjnym. Szok, skandal, niedowierzanie – to jego główne tematy, ważne, by się klikało. Julita ma zrobić materiał o wypadku samochodowym znanego prezentera Ryszarda Buczka, prowadzącego od lat telewizyjny program dla dzieci. Sama w dziecięctwie była jego fanką, zatem tym bardziej chce się dowiedzieć, dlaczego auto prowadzone przez Buczka tak po prostu zjechało z estakady. Dociera do zdjęć z miejsca zdarzenia, potem do świadka; sprawa zaczyna ją wciągać bez reszty. Odkryje bowiem, że nic nie jest takie, jakie by się wydawało na pierwszy rzut oka.
Jak na porządny thriller przystało, jest i policjant, Janek: pomaga Julicie nie bezinteresownie, a niejako przy okazji wprowadza ją w cyberświat (sam jest od niego specjalistą, pracuje bowiem w Biurze dw. z Cyberprzestępczością KGP). I to jest ta najbardziej przerażająca płaszczyzna całej trylogii – internetowy świat równoległy, który Janek pokazuje zupełnie tego nieświadomej Julicie, faktycznie może przestraszyć czytelnika. Podejrzewam, że to jeden z celów samego autora: uzmysłowić nam, jak bardzo lekkomyślnością i nieznajomością podstawowych zasad bezpieczeństwa w sieci robimy sobie wielką, niepowetowaną szkodę. I nie chodzi tylko o zaklejanie kamerki w laptopie czy wymyślanie skomplikowanych haseł do każdego logowania. Kiedy natomiast czytałam poniższy opis, najpierw rozbawił mnie, a potem zaintrygował dar profetyczny autora, który poniekąd przewidział, jak będzie wyglądał nasz świat po marcu 2020 r.
Julita pracowała z domu. To znaczy leżała w szlafroku na kanapie, z laptopem na brzuchu, chrupiąc pociętą w słupki marchewkę (na zdrowie) i popijając czarną kawę (stary nałóg). Wiedziała, że to nie powinno tak wyglądać. Kiedy przeszła na freelance, doświadczeni w tym polu znajomi ostrzegali: musisz wyznaczyć sobie jedno miejsce do pracy, najlepiej przy biurku, trzymać się określonych godzin, ubierać tak, jak byś szła do biura, bo inaczej całkiem zdziczejesz, będziesz się chować przed listonoszem, chodzić przez tydzień w tych samych majtkach, wyjadać okruchy o niewiadomej proweniencji znalezione w połach piżamy.
I na początku się starała, naprawdę się starała, siedział prosto jak ludzik z ulotki instruktażowej o prawidłowej postawie (łokcie i kolana zgięte pod kątem dziewięćdziesięciu stopni, obie pięty na podłodze, monitor na wysokości oczu), zawsze w dżinsach, broń Boże nie w dresie, robiła sobie półgodzinną przerwę na obiad, zawsze o dwunastej trzydzieści. Aż któregoś dnia lekko się przeziębiła i powiedziała sobie, że raz, tylko ten jeden raz, słowo honoru, poleży w piżamie. Okazało się, że to droga bez powrotu, że kto raz zazna słodyczy kitłaszenia się cały dzień w miękkich ciuchach, ten już nie zawróci, jest dla cywilizacji stracony. Od tej pory Julita przebierała się w zwykłe ubrania dopiero wieczorem, gdy Leon wracał z pracy. Gdyby nie on, pewnie całymi tygodniami siedziałaby w wyciągniętej polarowej bluzie w kotki, którą dostała od babci na czternaste urodziny, jedząc wyłącznie płatki zbożowe, no bo komu by się chciało schodzić do sklepu [tom II, s. 140].
W tomach drugim i trzecim Julita, z pomocą Janka, coraz lepiej orientuje się w cyberświecie i coraz mocniej w niego wchodzi. Za wszelką cenę, nawet własnego bezpieczeństwa, chce wytropić powiązania ukrytej sieci i, jak jej dziennikarski etos nakazuje, postawić sprawców przed sądem. Czy przyniesie jej to w końcu upragnione poczucie zwycięstwa i spokój? Poza wciągającą akcją, odwołaniami do innych licznych kryminałów czy thrillerów (m.in. Stiega Larssona) i całkiem niekompatybilną ze sobą parą głównych bohaterów serię Ukryta sieć warto potraktować jako ostrzeżenie. Żyjemy w takich czasach, że ignorancja czy niewiedza informatyczna może nas bardzo drogo kosztować – i nie chodzi tu tylko o utratę oszczędności ze źle (lub wcale) zabezpieczonego konta. Ku przestrodze i refleksji.
Autor: Jakub Szamałek
Tytuł: Seria „Ukryta sieć”: Cokolwiek wybierzesz; Kimkolwiek jesteś; Gdziekolwiek spojrzysz
Wydawnictwo: WAB
Data: 2019–2020