Po siedmiu latach od Bezcennego profesorka Zofia Lorentz, słynna historyczka sztuki i poszukiwaczka zaginionych arcydzieł, podejmuje się kolejnego niemożliwego zlecenia. I tym razem, podobnie jak wcześniej, nie jest to tylko kwestia ceny.

Czekałam bardzo na tę książkę, po lekturze Bezcennego został mi w pamięci m.in. pościg na lodzie niczym z serii o Bondzie, zatem po Kwestii ceny oczekiwałam czegoś na podobnym poziomie ekscytacji czytelniczej. I tym razem Miłoszewski mnie nie zawiódł, jego sposób narracji jest dla mnie tak plastyczny, że czytając, widzę oczyma duszy gotowe sceny filmowe. I wspominam czytane w szczenięcych latach przygody Pana Samochodzika, bo od tego skojarzenia też trudno uciec. W czasie lektury przywołuję też bieżące wydarzenia, gdyż autor jest zaangażowanym komentatorem życia społeczno-kulturalno-politycznego w naszym kraju. To i dobrze, i źle – dobrze, bo zawsze warto posłuchać mądrego komentarza, a źle, bo za kilka lat te bieżące, gorące dziś tematy trzeba będzie wyciągać z mroków niepamięci. Jak na powieść sensacyjno-przygodową/thriller (niepotrzebne skreślić), ta aktualność może czasem razić, zwłaszcza gdy ma się wrażenie, że pewne aluzje czy prztyczki są nieco na siłę.
Co do samej treści. Dzieje się dużo i szybko, i to na kilku planach. Sporo wydarzeń rozgrywa się na morzu, co, jak wyjaśnia sam autor w posłowiu, jest ukłonem w stronę jego nowo odkrytej pasji – żeglarstwa. Współczesny plan zdarzeń powieści to dość niespodziewane zwolnienie profesorki Zofii Lorentz z Muzeum Narodowego i jej zmagania z niewyjaśnionym zanikaniem pamięci u męża. Jakby tego było mało, do historyczki zgłasza się naukowiec Bogdan Smuga, proponując poszukiwanie artefaktu, który może odmienić losy ludzkości. Oczywiście cena nie gra roli. Jest też plan historyczny, związany z uczonym Benedyktem Czerskim, badaczem Syberii (wzorowanym na Bronisławie Piłsudskim) i ludu Ajnów, który to badacz, po zakończeniu zesłania, przewozi skarby Ajnów do Europy. Smuga twierdzi, że jest jego potomkiem…
Kwestia ceny wciąga czytelnika w świat, gdzie nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Kiedy w swych peregrynacjach Zofia trafia do Paryża, odwiedza Instytut Radowy, gdzie nachodzi ją refleksja o losach polskich naukowczyń dawniej i dziś:
Okres połowicznego rozpadu radu wynosi tysiąc sześćset lat, dlatego notatki, ubrania, rzeczy osobiste, a w końcu same zwłoki Marii Skłodowskiej-Curie zostały zamknięte w ołowianych pojemnikach i Zofia Lorentz stała w jej gabinecie i zastanawiała się, czy idei narodowych nie należałoby też ująć w tabelkach, jak pierwiastków w tablicy Mendelejewa. Ciekawe by to było zestawienie, porównać ze sobą różne moce idei, dajmy na to rosyjskich, polskich, islandzkich i wietnamskich. Jaki patriotyzm okazałby się szybko ulatniającym się gazem szlachetnym, jaki dobrym budulcem katedr, a jaki odpowiednikiem radioaktywnej substancji, co to i raka wyleczy, i miasto zrówna z ziemią, i zwłoki na tysiące lat zatruje.
Nie wiedziała, czy bardziej ją to zdumiewa, czy przeraża, że pani Maria pierwszy odkryty przez siebie pierwiastek nazwała polonem na cześć ojczyzny, a dopiero drugi radem, żeby wyrazić radość, jaką codziennie przynosi jej córka. Ojczyzny, dodajmy, z której musiała pryskać, bo takich dziwactw jak studenci w sukienkach tam nie tolerowano. Ojczyzny, przez którą omal jej nie zesłano, gdy nielegalnie uczyła polskości wiejskie dzieci. Ojczyzny, która najwybitniejszą kobietę w swojej historii uhonorowała uniwersytetem z błędnie napisanym nazwiskiem i paździerzowym muzeum, które należałoby zamknąć, żeby nie przynosiło wstydu. [s. 191]
I takich refleksji jest w książce całkiem sporo. O patriotyzmie, religii, nauce, sztuce, moralności, przyszłości świata i jego mieszkańców… Jako pisarz zaangażowany Miłoszewski ma swoje zdanie niemal na każdy temat i nie zawaha się go zaprezentować. W porządku, ja to kupuję, ale rozumiem, że mniej obeznanych z jego twórczością może to nieco irytować. Mnie jeno w tym całym bigosie idei zastanowiła podwójna pisownia pan Bóg/Pan Bóg – na ile to wyraz postawy autora/danego bohatera, który tę formułę wypowiada, a na ile niechlujność korektorska? I z tym pytaniem Szanownych P.T. Czytelników pragnę pozostawić. Poza tym lekturę gorąco polecam – i, co ważne, nie trzeba znać/dobrze pamiętać poprzedniej części, by dobrze się bawić przy najnowszej.
Autor: Zygmunt Miłoszewski
Tytuł: Kwestia ceny
Wydawnictwo: W.A.B.
Data: 2020