Mit, który się czyta [Mitologia nordycka, Neil Gaiman]

Był taki czas, kiedy Gaiman był jednym z  czołowych autorów w moim życiu i prowadziłam długie dysputy na temat wyższości Amerykańskich bogów nad Nigdziebądź i odwrotnie. Tom Dym i lustra towarzyszył mi w bardzo ciężkim momencie podczas pobytu w szpitalu (obok Kronik Amberu Zelaznego). Ale w pewnym momencie zaczęłam tracić do niego szacunek.

Z autora rzeczy ambitnych, przenikliwych i zachwycających spadł do ligi drugorzędnych rzemieślników, którzy nawet na wprawkach literackich chcą zarobić. Owszem, większość opowiadań był ciekawa, ale niektóre były tak niedopracowane, że aż żal czytać. Geniusz nieco przyblakł, zachwyt przeminął. Nie zmienia to faktu, że wciąż czytam niemal wszystkie powieści, które wydaje. Dlatego z radością powitałam Mitologię nordycką na swojej półce. Jakkolwiek nie mogłam się opędzić od myśli – jak można napisać mitologię?

Mity w swej strukturze są przecież nielinearne, wywodzą się bowiem z tradycji oralnej. Zapisane stają się uporządkowane pod względem narracyjnym, temporalnym, fabularnym – za przykłady mogą służyć Edda poetycka, Biblia, mity Greków i Rzymian zbierane przez Owidiusza, Homera, Hezjoda i innych. Bronisław Malinowski pisał w swoim eseju: W kulturze pierwotnej mit jest nieodzowny: wyraża, wzbogaca  i kodyfikuje wierzenia; chroni i wzmacnia moralność; gwarantuje skuteczność rytuału i zawiera reguły praktyczne, którymi człowiek powinien się kierować (…). Nie jest rozumowym wyjaśnieniem ani wyobrażeniem artystycznym. jest natomiast pragmatycznym dokumentem pierwotnej wiary i mądrości moralnej [Mit w psychice człowieka pierwotnego: B.  Malinowski]. Nie powinny więc dziwić dążenia współczesnych literatów do zebrania materiału, uporządkowania go na nowo i ukazania w przystępnej formie szerszej publiczności.

Gaiman za punkt wyjścia wybrał… komiksy Marvela. Uzupełniał wiedzę dzięki lekturze Eddy poetyckiej oraz Eddy prozaicznej, by ostatecznie dać czytelnikowi zbeletryzowaną historię asgardzkich bogów w formie opowiadań (lub bardzo epizodycznej powieści). To ciekawy zabieg, który powoduje, że autor mógł ograniczyć porządkowanie materiału do niezbędnego minimum i nie uzupełniać luk, które musiały powstać na skutek zanikania wątków w tradycji oralnej. Ramy historii nakreśla Gaiman iście dramatyczne, zaczynając od przedstawienia bohaterów, a kończąc słowniczkiem, a pomiędzy nimi umieszcza historie o powstaniu świata, o tym że wszystkie przygody zaczynają się od psot Lokiego, a szkody są naprawiane kolejno przez wszystkich pozostałych bogów.

Czyta się te opowieści szybko, sprawnie, mając przed oczami marvelowskich bohaterów, choć nie udało się uniknąć wpadek stylistycznych i nie wiem, czy to kwestia autora czy autorki przekładu (zdaje się, że Paulina Braiter jest już etatową tłumaczką Gaimana). Narracja z poziomu wielkiej epiki, a dialogi spod budki z piwem:

Choć Balder istotnie jaśniał urodą, gdy podniesiono zasłonę, Skadi odkryła, że wybrane przez nią stopy należą do Njorda, boga rydwanów, ojca Freja i Frei. Poślubiła go bezzwłocznie, lecz podczas uczty weselnej twarz miała najsmutniejszą ze wszystkich oglądanych przez Asów.
Thor szturchnął Lokiego.
– No dalej – rzekł – rozbaw ją. To przecież twoja wina.
Loki westchnął.
– Serio? (s. 148)

Lub fragment, gdzie tłumacz/redaktor nie poradził sobie z wyzwaniem onomastyczno-fleksyjnym:

Frejr, brat Frei, był najpotężniejszym z Wanów. (…) Frejr zatem przyjrzał się swemu dobytkowi. Miał miecz tak potężny i niezwykły, że sam umiał walczyć. Miecz jednak nie uszczęśliwiał Freja.
Miał Gullinburstiego, dzika o złotej szczecinie stworzonego przez karła Brokka i jego brata Eitriego. Gullinbursti ciągnął wóz Freja. (…) Jednakże i Skidbladnir, ten najlepszy ze statków, nie uszczęśliwiał Frejra. (s. 153).

W drugim fragmencie widać nawet próbę pozostawienia charakterystycznej dla mitu oralnego redundancji i powtórzenia, jednak brak w tych próbach konsekwencji. Z drugiej strony Malinowski ostrzegał:

Ograniczenie badania mitu wyłącznie do analizy tekstów miało fatalne skutki dla rozumienia istoty mitu. Formy mitu, które pochodzą z klasycznej starożytności, które znamy ze starożytnych świętych ksiąg Wschodu i innych podobnych źródeł, zostały nam przekazane bez kontekstu żywej wiary, bez możliwości uzyskania komentarzy od osób głęboko wierzących, bez wiedzy o ich organizacji społecznej, przestrzeganych przez nich zasad moralnych i powszechnie wśród nich funkcjonujących obyczajach, a więc bez informacji łatwo dostępnych współczesnemu badaczowi terenowemu. Ponadto obecna  literacka  forma tych opowiadań jest bez wątpienia wynikiem bardzo istotnych przekształceń pod wpływem ręki pisarza, komentatora, uczonego, księdza czy teologa  [Mit w psychice człowieka pierwotnego: B.  Malinowski].

Mitologia jest bardzo sprawnie napisaną historią, czyta się świetnie, moje wątpliwości odnoszą się do podjętej tematyki i wtórności tematu (o tym, że odczuwam ogromny dyskomfort, nie mogąc do końca zdiagnozować gatunku, nawet nie wspomnę). Czekam na Gaimana w takiej formie, jak przy Gwiezdnym pyle i Księdze cmentarnej z nowym i świeżym tematem jak w Nigdziebądź i Amerykańskich bogach – wtedy będę w siódmym niebie, a póki co – 7/10!

Autor: Neil Gaiman
Tytuł: Mitologia nordycka
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 2017

One thought on “Mit, który się czyta [Mitologia nordycka, Neil Gaiman]

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: