Na zakończenie serii o Dworach, Sara J. Maas serwuje nam przygotowanie do epickiej bitwy. Ale zanim bitwa, najpierw trzeba zniszczyć trochę złudzeń.
Dwór skrzydeł i zguby czytałam bardzo długo. Początek, kiedy Feyra wraca na dwór wiosny i robi z Tamlina kretyna był dla mnie bardzo niski. W poprzedniej części, gdy bohaterkadokonała heroicznych czynów, byłam przekonana, że był to element dojrzewania. Jakież było moje zdziwienie, gdy jej głównym zadaniem jest zemsta. I to nawet nie dlatego, że wsparł nie tego władcę i doprowadził jej siostry do Kotła, ale po to, by prawdziwe oblicze Rhysanda nie wyszło na jaw.

W drugim tomie dużo było mowy o tym, jak to wspaniale, że są z Rhysandem, bo skoro już mają tę więź, to mogą tworzyć pełen radości i miłości związek. Ale co się dzieje, gdy jest sama więź, a na jej końcu taka Elaina? Albo co gorsze – Nesta? Ale mój ulubieniec, Lucien, trafił na Elainę, poznał ją, spakował się i wyjechał. I w zasadzie autorka zostawia czytelnika w błogiej nieświadomości, co to może oznaczać.
Hitem książki jest Tamlin, którego przykład dowodzi, że od miłości do nienawiści droga jest niedaleka. Faktem jest, że Feyra dała mu wszelkie powody, by pałał żądzą mordu, a ona wyskakuje z żądaniem, by stanął po jej stronie w wojnie. Więc tego. Chciałabym to skomentować, ale się nie da.
Maas w tym tomie wzięła się za retelling mitu chrześcijańskiego. Po co? Tego nikt nie wie, bo często są to jednozdaniowe wzmianki, niewnoszące niczego do interpretacji fabuły. Zresztą cała mitologia tej powieści to jakiś wesoły misz-masz: * Kocioł pojawił się jako artefakt deus ex machina i tak samo zniknął. Nikt nie wie, co to, jaką mocą dysponuje (widać, że w każdej chwili inną), skąd się wziął, jaki ma cel istnienia – to takie bóstwo samo w sobie, które jest i ewentualnie go nie ma. * Feyra namawia Rzeźbiącego w Kościach i jego siostrę Tkaczkę, by wzięli udział w wojnie. Są oni prastarymi bóstwami śmierci z innych wymiarów, które hasają wesoło po Prythianie, ale ostatecznie okazuje się, że nie mają nad śmiercią żadnej władzy.

* Amrena, początkowo opisana jako wampir, w Dworze skrzydeł i zguby teraz zostaje spersonifikowana jako dziesiąta plaga egipska – sama śmierć. Z jednej strony rozumiem, że jest niebezpieczna, ale przecież mieszkańcy Velaris ją znali, ona znała ich, więc po co mieliby ją przebłagiwać krwią?
* Rhys poświęca się dla całego Prythianu i jak ten mesjasz zmartwychwstaje… Zostawię to bez komentarza.
Jedno co wyszło, to scena batalistyczna. Oczywiście wydarzyły się tam rzeczy nieprawdopodobne, ale mimo to był to jasny punkt w końcówce, przez którą brnęłam. Brnęłam, bo cała powieść mogła się skończyć w jeden sposób i szczerze powiedziawszy, nie chciało mi się już tego czytać. Jednak w połączeniu z pierwszą sceną z powieści, gdy Rhys przechadza się po polu bitwy w poszukiwaniu skrzydeł, daje całkiem zgrabną klamrę. Szkoda, że są późniejsze wydarzenia, które rujnują dobre wrażenie.
Nie mogę nie wspomnieć o tym, że całkiem dziwne rzeczy dzieją się tez na poziomie językowym. Nie wszyscy bohaterowie mogą latać, nie wszyscy umieją się teleportować. Ci, którzy potrafią, biorą pasażerów, by… ich przeskoczyć.

Jestem rozczarowana tym tomem, ale nie dlatego, że nie wszystkie wątki są pozamykane, bo już są zapowiedziane kolejne publikacje z tego uniwersum i mogę żyć nadzieją, że Lucien dostanie swoje pięć minut. Rozczarowało mnie, że budowana z takim wysiłkiem epicka historia nie udźwignęła swojej epickości i się zawaliła przed epickim zakończeniem*. Że autorka nie dała rady pociągnąć swoich pomysłów i gdzieś za połową tomu wypadły jej z ręki wszystkie sznureczki z wątkami. Nawprowadzała postaci i artefaktów (na przykład Bryakis czy ojciec, który nagle i niespodziewanie wyrósł na herosa, zwierciadło Uroboros), których nie potrafiła uzasadnić i wyprowadzić elegancko z fabuły. Z tego punktu widzenia lepiej byłoby zakończyć po spotkaniu książąt i lepiej porozkładać akcenty, zamiast przerzucać wszystko na bitwę opisaną na kilku stronach. Na pewno sięgnę po kolejne książki z cyklu, by zaspokoić swoją ciekawość, ale niesmak pozostał i nie wiem, czy cokolwiek będzie w stanie go zneutralizować.
Autor: Sarah J. Maas
Tytuł: Dwór skrzydeł i zguby
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2017
* Nagromadzenie epickości zamierzone.