Przed świętami Mag wydał Mechniczną księżniczkę, zamykającą trylogię Diabelskie maszyny. Ponieważ jest to kolejna historia o Nocnych Łowcach, tym razem z wiktoriańskiej Anglii, nie mogłam się powstrzymać i przeczytałam całość za jednym zamachem.

Zamach pierwszy
W londyńskim instytucie, prowadzonym przez Charlotte i Henry’ego (to były czasy, gdy mężczyzna i kobieta byli jednym i był to mężczyzna, a zatem ustalmy fakty – kobieta szefowała instytutowi, a jej mąż był figurantem), szkolą się młodzi Nocni Łowcy – Will i Jem. Mieszka tam także Jessamine – jej rodzice byli Nefilim, lecz nie chcieli, by ich córka poszła w ich ślady, w więc wychowali ją na małą damę (czyt. zadufaną w sobie pannicę, która istnieje po to, by uprzykrzać innym życia). Jest też wierna służba. Do tego Instytutu trafia Tessa, młoda imigrantka, która na angielskiej ziemi została przywitana przez Mroczne Siostry. Torturowana przez nie dziewczyna odkrywa swoją drugą naturę – nie jest człowiekiem, jak zawsze sądziła, lecz czarownicą, zdolną zmienić się w osobę, której własność trzyma w ręce. Zostaje w ostatniej chwili uwolniona z rąk oprawczyń, gdyż planują one wydać Tessę za Mistrza. Jest on właścicielem Klubu Pandemonium – elitarnego miejsca, w którym ludzie i nieludzie mogą pooglądać, jak się torturuje wrogów, poobcować z demonicami, lub pograć w karty (o ile nie jest się godnym, by dostąpić uczestnictwa w ww.).
Tessa znajduje zatem azyl u Nocnych Łowców, co się kłóci z poprzednimi częściami – przecież wyraźnie jest tam napisane, że Przyziemni i Podziemni nie mają wstępu do Instytutu. I nie jest to jedyna sprzeczność.
Mistrz ma plan, jak odzyskać niedoszłą pannę młodą. Jest budowniczym demonicznych maszyn, robotów na ludzkie podobieństwo. Ponieważ nie są one demonami, Nefilim nie mogą używać swojej tradycyjnej broni na potwory, lecz próbować je zniszczyć innymi metodami.
Ale tak naprawdę nie o tym jest ta książka. Wyszedł bowiem romans. O ile w poprzednich książkach Clare o Nefilim był jakiś wróg, była jakaś walka, to tutaj wróg jest bardzo efemeryczny (choć w zamyśle jest nawet lepszy niż Valentine), najbardziej straszny jest bowiem strach przed wrogiem, przynajmniej przez 4/5 książki. Daje to jednak pole do rozbudowywania postaci i ich relacji. Zatem Tessa na początku wydaje się niezniszczalna. Nie boi się Mrocznych Sióstr, nie boi się iść z obcym młodzieńcem, który niezapowiedziany wpada do jej sypialni. Nie boi się mroku ani Mistrza. Natomiast w Instytucie pokazuje inną twarz – jest rodzinna, troskliwa i dobra. Pomaga wszystkim, nie zniechęca się i ogólnie idzie na świętą.
Jem jest tajemniczy. Chorowity, blady, siwy, choć jeszcze niepełnoletni. Często nie ma nawet siły, by uczestniczyć we wspólnych posiłkach. Niewiele zresztą traci, bo Henry zwykle jest pochłonięty myśleniem o nowym wynalazku, Charlotte wpada jak po ogień, zbyt zajęta sprawami Instytutu, Will i Jessamine sobie dogryzają. Oczywiście jest dobry, kochany, wyrozumiały, kocha Willa, są parabatai więc Jem wszystko mu wybaczy. Jest okropnie mdły i nijaki, a swoje cechy ukazuje tylko w towarzystwie Tessy lub Willa.
Ten ostatni jest jedną z dwóch krwistych postaci (obok Charlotte). Przypomina charakterem Jace’a, jest m(h)roczny, zbuntowany, a jego miłość nie może się wypełnić. Dlaczego? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że jego zainteresowanie Tessą nie jest czysto przyjacielskie.
Tom pierwszy kończy się w momencie, gdy na scenę wkracza nasz dobry znajomy: Magnus Bane.
Trudno jest wymyślić cokolwiek nowego w temacie powiastek dla kategorii wiekowej YA i NA, Clare się na to nawet nie sili. Ale jej mocną stroną jest umiejętność ciekawego opowiadania historii, ponadto ogromną rolę odgrywają w jej powieściach emocje, których nie brakuje. No i sama historia całkiem dobrze się broni.
Autor: Cassandra Clare
Tytuł: Mechaniczny anioł
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2013