Powieści milicyjne, czyli kryminały polskich autorów o dzielnych funkcjonariuszach MO, były bardzo popularne w czasach słusznie minionych. Dzisiaj patrzy się na te dzieła z dużym przymrużeniem oka. Natomiast w tej konwencji, pod nazwą powieści neomilicyjnej, ochoczo pisze Ryszard Ćwirlej – jednak jego poznańscy milicjanci na szczęście znacznie się różnią od swoich PRL-owskich antenatów.

I bardzo dobrze, bo nie dałoby się dziś na poważnie czytać apologii prawych funkcjonariuszy w mundurach z palemką. Ryszard Ćwirlej znalazł własną drogę i wytrwale nią podąża, co zaowocowało uwielbieniem czytelników i nagrodami: dwukrotną Nagrodą Czytelników Wielkiego Kalibru (Śliski interes, 2017 i Tylko umarli wiedzą, 2018) i Nagrodą Wielkiego Kalibru (Tylko umarli wiedzą, 2018) oraz Nagrodą Kryminalnej Piły dla najlepszej miejskiej powieści kryminalnej 2015 r. za Błyskawiczną wypłatę. Jego pierwszy kryminał o poznańskich milicjantach (Upiory spacerują nad Wartą) ukazał się w 2007 r., do tej pory wyszło aż 11 tomów. Natomiast od 2015 r. autor publikuje równolegle cykl retro o przedwojennym komisarzu policji Antonim Fischerze – dotychczas wydano cztery tomy, pierwszy to Tam ci będzie lepiej. Jednak oba cykle, współczesny i retro, układają się w ciekawą całość: bohaterowie z lat 80. XX w. mają swoich praprzodków w latach 20. i 30. i zarówno dziadowie, jak i prawnuki uczestniczą w ważnych dziejowych wydarzeniach.
Jestem historykiem z zamiłowania, zawsze interesowałem się okresem międzywojennym i II wojną światową, więc wybór czasów II RP był dla mnie całkowicie naturalny. A poza tym zawsze chciałem zmierzyć się z tematyką kryminału retro, więc gdy trochę już znudziłem się PRL-em, postanowiłem spróbować. I podczas pisania pierwszej powieści, Tam ci będzielepiej,której akcja rozgrywała się w Poznaniu lat dwudziestych, wpadłem na pomysł, że warto byłoby puścić oko do tych czytelników, którzy przyzwyczaili się do moich milicyjnych bohaterów. Stąd w pierwszej przedwojennej powieści pojawili się ich przodkowie. Choć bezpośrednim powodem był fakt, że w jednej ze swoich książek Marcin Wroński umieścił postać niezbyt rozgarniętego przodownika policji Anastazego Olkiewicza, ojca mojego Teofila, jednej z głównych postaci cyklu milicyjnego. W końcowej scenie swojej książki Marcin wsadził Olkiewicza do pociągu jadącego do Poznania, więc ja musiałem go w stolicyWielkopolski przywitać. (Rozmowa z Ryszardem Ćwirlejem, miesięcznik „Policja 997”, nr 4(145) /2017).
Najnowsza część cyklu współczesnego, Ostra jazda, rozgrywa się latem 2015 r.; główną bohaterką jest po raz drugi młoda policjantka Aneta Nowak, znana już z Jedynego wyjścia (2015), nazywanego przez krytyków kryminałem feministycznym m.in. dlatego, że do tej pory pierwsze skrzypce w poprzednich książkach Ćwirleja grali mężczyźni. Policjantka prowadzi tym razem śledztwo w sprawie kobiet z Ukrainy, przywożonych do Polski i zmuszanych do prostytucji. Pomagają jej znani z poprzednich części policjanci (i byli milicjanci), pojawia się też oczywiście samo zło wcielone w postaci byłego esbeka, obecnie dyrektora banku, który rzuca bohaterom kłody od nogi i wyciąga na nich swoje agenturalne teczki. Tak jak cykl retro, tak i współczesny zawierają sporo komentarzy do czasów obecnych, co dla czytelnika jest zwykle dodatkowym smaczkiem lektury. W dodatku nie trzeba znać poprzednich tomów, by czerpać z niej radość.
Zatem tak jak przedwojenny Lublin ma komisarza Zygę Maciejewskiego, postać z retrokryminałów Marcina Wrońskiego, Wrocław może szczycić się Eberhardem Mockiem, tak i Wielkopolska ma swoich milicjantów i ich pradziadków. Ryszard Ćwirlej, na zarzuty, że gloryfikuje MO-wców, odpowiada tak:
W milicji, tak jak w każdym środowisku, byli różni ludzie. Można było znaleźć prawdziwych fachowców od kryminalnej roboty, specjalistów śledczych z prawdziwego zdarzenia, ale także karierowiczów, służbistów, komisarzy politycznych czy w końcu zwyczajnych idiotów skłonnych do wykonania najgłupszych nawet poleceń przełożonych. (…) Zanim zasiadłem na dobre do pisania, musiałem umiejscowić gdzieś akcję. Że będzie to Poznań, wiedziałem od samego początku, w końcu jestem poznaniakiem i w tym mieście orientuję się najlepiej. Jednak okazało się, że w dzisiejszym Poznaniu znam tylko drogi dojazdowe do ośrodka telewizji, w którym pracuję, a ten Poznań, który pamiętam doskonale, to miasto z lat osiemdziesiątych, bo wtedy zaczynałem tu studia i poznawałem ciekawe miejsca, targowiska, knajpy, piwiarnie… i przede wszystkim ludzi. Dobrze pamiętam Piłę, w której spędziłem dzieciństwo, Poznań, w którym studiowałem, i Katowice, w których kończyłem studia. Moi bohaterowie chodzą po ulicach, po których ja kiedyś chodziłem, i dzięki temu ich tło żyje. (Rozmowa z Ryszardem Ćwirlejem, miesięcznik „Policja 997”, nr 1(58)/2010).
Dlatego każdy kolejny kryminał tego autora, czy to rozgrywający się współcześnie, czy niemal 100 lat temu, moim zdaniem jest wart przeczytania także ze względu na swoje tło historyczne, zrekonstruowane dość szczegółowo. Mnie urzekają opisywane przez niego lata 80., pewnie dlatego, że to czasy mojego dziecięctwa, ale i promieniujące z kart ciepło i życzliwość, z jakimi autor się do nich odnosi. Fakt, najlepiej i najczulej się pamięta czasy młodości, nawet jeśli to były lata gospodarki niedoboru i kartek, jednakowoż co nam zostanie po czasach dzisiejszych? Kolejne modele smartfonów, niemodnych już po miesiącu, czy stosy ciuchów, założonych tylko raz? A pierwszego Grundiga kupionego za dolary w Peweksie czy upragnione marmurkowe dżinsy pamięta się na wieki wieków.
Autor: Ryszard Ćwirlej
Tytuł: Ostra jazda
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2019