Jo Nesbø jest moim ulubionym autorem kryminałów i do Harry’ego Hole wracam zawsze, często i wiernie. Na nowe książki czekam z wypiekami na twarzy niczym rasowa fangirl! I to, co mi zaserwował w dwunastym tomie złamało mi serce.

Po zabiciu wampirysty Harry wpadł w ciąg alkoholowy i Rakel wyrzuciła go z domu, więc z kolekcją płyt wrócił na Sofies gate a w pracy – został zdegradowany do szeregowego funkcjonariusza. Można zatem odnieść wrażenie, że cofnął się w rozwoju do pierwszego tomu, a z drugiej strony – trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej części Nesbø zrobił ze swojego bohatera Gary’ego Stu.
Harry łudzi się, że Rakel przyjmie go z powrotem, szczególnie że nie potrafi znaleźć żadnego powodu, dla którego kazała mu się spakować. Jego sytuacja nie tylko się nie poprawia, ale staje się coraz gorsza – zostaje zawieszony w pracy, toczy się też przeciwko niemu śledztwo w sprawie morderstwa. Nie jest to pierwszy raz, gdy Harry staje się głównym podejrzanym, jednak po raz pierwszy niczego nie pamięta z wieczoru, kiedy została popełniona zbrodnia. Skupiony na znalezieniu prawdziwego winnego zaczyna własne śledztwo.
Na szczęście nie jest skazany w tym na samotność – otacza go krąg przyjaciół, na których może liczyć. Przede wszystkim na Olega, który wciąż traktuje Harry’ego jak ojca. Zawsze też może liczyć na Katrine, która jest rozdarta pomiędzy służbą a lojalnością wobec przyjaciela. Natomiast jej mąż Bjørn robi wszystko, by wspomóc Harry’ego w tym trudnym okresie. Pozostaje jeszcze sprawa dwóch kobiet, które ni z tego, ni z owego zagościły w jego życiu po tym, jak Rakel zamknęła za nim drzwi: Kaja i Alexandra. Ich zaangażowanie w śledztwo jest nieadekwatnie poważne w porównaniu do tego, jak je traktuje bohater znużony tym nadmiarem troski i zaangażowania.
Nesbø porzuca w tym tomie jakiekolwiek pozory dbałości o prawdopodobieństwo wydarzeń – to co się dzieje po wypadku na drodze 287 uważam za kpinę z inteligencji czytelnika, z drugiej strony – za potwierdzenie, że pijany ma zawsze szczęście, a Harry jest zrobiony z twardszego materiału niż inni. Dwie rzeczy mnie zdenerwowały w Nożu – nieprawdopodobna wprost powyższa scena, która jest pochodną drugiej – tego, jak autor lubi się znęcać nad swoim bohaterem. I jeszcze trzecia rzecz, która mnie wyprowadziła z równowagi – sposób, w jakie odgadłam, kto zabił. I być może to jedna z banalniejszych zagadek, ale ja się zastanowiłam – co by najbardziej zabolało Hole.
Powieść ma kompozycję klamrową – zaczyna się od sceny śmierci Harry’ego i pozostała część powieści pokazuje, co do niej doprowadziło – każdy serial kryminalny w pewnym momencie dochodzi do takiego odcinka, w którym cofamy się w czasie, by wyjaśnić, jak doszło do pierwszej sceny. Autor po drodze zwodzi czytelnika, podsuwa mu fałszywe tropy i dochodzi do co najmniej dwóch poważnych zwrotów akcji. Jednym z elementów, które mają za zadanie zdezorientować odbiorcę jest narracja – narratorów bowiem jest dwóch, jeden o fokalizacji zerowej a drugi – wewnętrznej. I zawsze gdy obserwujemy Harry’ego, mamy do czynienia z narratorem wszechwiedzącym, ale czasem (zawsze w niespodziewanych momentach) wskakujemy do głowy innego bohatera – najczęściej złoczyńcy, by poznać jego motywacje (i poziom zepsucia moralnego).
To jest właśnie fascynujące w sadze o Harrym – niby jest degeneratem i chla do upadłego, ale zawsze stoimy po jego stronie, choć ciężko uchwycić w jego przypadku granicę pomiędzy dobrem a złem. Często działa po niewłaściwej stronie prawa, pozbawiał życia w imię własnych zasad, bronił swojej rodziny za wszelką cenę, niejednokrotnie był oskarżony o różne zbrodnie i pokutował za czyny, których się dopuścił. Jednocześnie zostaje w tym tomie zestawiony ze Sveinem Finnem, który swoich czynów dopuszczał się powodowany podobną motywacją i postawiło mnie to w mocno niekomfortowej sytuacji. I, jeśli dobrze pamiętam, za każdym razem zostaję po skończeniu czytania z podobnym uczuciem.
Autor: Jo Nesbø
Tytuł: Nóż
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data: 2019