Przyszedł czas na obejrzenie Star Trek: Deep Space 9. Broniłam się przed tym rękami i nogami, bo w pamięci zostało mi z dzieciństwa wspomnienie złego serialu, w porównaniu z którym Posterunek na końcu wszechświata (czy ktokolwiek to jeszcze pamięta?) to było arcydzieło sztuki filmowej dla koneserów o wysmakowanym guście. I tym złym serialem była Stacja kosmiczna.
W moich wspomnieniach przynajmniej ship Bashira/Dax był dobry, w rzeczywistości nie był.
Stacja pierwotnie należała do Kardasjan, jednak po zawarciu pokoju między bajoranami i kardasjanami – została przekazana Federacji, a jej dowódcą zostaje Ben Sisko (Avery Brooks). Okazuje się, że w pobliżu stacji znajduje się jedyny znany Federacji tunel podprzestrzenny, prowadzący do kwadrantu Gamma.
W tej zamkniętej przestrzeni fabuła rozwija się powoli, a serial stoi głownie relacjami między załogantami. Mamy zatem bajorankę, Major Kirę, która przeżyła okupację kardasjańską i nienawidzi swoich oprawców z całego serca. Jest cięta, ale rozsądna, czego nie można powiedzieć o komandorze Sisko, który odwala ciepłe kluchy. Ogólnie obsadzenie tego aktora w jakimkolwiek serialu było pomyłką, bo on nawet nie pozwalał się za bardzo łaskawie przestawiać na planie. W porównaniu z Benjaminem Sisko, Horatio Caine to przezabawny facet o błyskotliwym poczuciu humoru i ciętej ripoście.
Na stacji pojawia się doktor Julian Bashir (Alexander Siddig) – młody geniusz, który celowo źle odpowiedział na jedno z pytań na egzaminie końcowym, by dostać się na stację i mieć możliwość współpracy z obcymi rasami z kwadrantu Gamma (babol – nie mógł wiedzieć w czasie egzaminów o tunelu).
Straż pełni zmiennokształtny Odo (Rene Auberjonois), który został znaleziony przez Kardasjan i traktowany jak obiekt laboratoryjny, później przeprowadzał przesłuchania na wrogach kardasjan. Jednak jego silna moralność powoduje, że po odejściu kardasjan, pozostaje na stanowisku szefa ochrony i doskonale się sprawdza. Aktor odtwarzający tę postać ma rolę szczególnie trudną, ponieważ nosi grubą maskę. To nie przeszkadza mu być najlepszym aktorem w całej ekipie.
Jadzia Dax (Terry Farrell) jest trillem – to rasa która składa się z krótkotrwałego nosiciela i jego niemal wiecznego symbiontu. Wcześniej nosicielem Daxa był najlepszy przyjaciel Benjamina. Oczywiście natychmiast sie w niej zakochuje doktor Bashir (w kim on się nie zakochuje?). Natomiast aktorsko jest źle. Uśmiech Mony Lisy nie załatwia gry 😦
Nie zapominajmy o Milsie O’Brienie, którego pamiętałam jeszcze z TNG. Tutaj jest głównym mechanikiem, który próbuje posklejać do kupy technologie federacyjne i obce. Jest jasnym punktem w tej mrocznej i nudnej ekipie.
Na koniec jedna z barwniejszych postaci – Quark (Armin Shimerman) – ferengi prowadzący bar i centrum rozrywkowe. Obleśny z wyglądu, życiowy i trzymający się swoich specyficznych wartości nadaje kolorytu stacji, choć trudno go lubić.
Minusów nie jestem w stanie przeliczyć – fabuła jest drętwa i przeważnie nie trzyma się kupy. Postacie są nuuuudne (durnowaty Jake Sisko, syn dowódcy to jeden z przykładów), shipy bez sensu.
Siódmy sezon posklejali i pchnęli do przodu wojnę, podkolorowali postacie, połączyli Kirę i Odo, ale musiałam na to czekać 6 nudnych i dłuuugich sezonów na przeczekanie, w których się nic nie dzieje). Dax i Worf??? No błagam. Uśmiercenie Dax w przedostatnim sezonie? Na szczęście na ich tle lśnią diamenty Kal Opaki i Gal Dukata – dla nich można obejrzeć.