Panem et circenses [Maraton: Igrzyska Śmierci, Suzanne Collins]

Miałam nie czytać. Nie chciałam się wkręcać, byłam pewna, że to długa i nudna książka. Pierwszych kilka stron upewniło mnie, że nie warto po nią sięgać. Obejrzałam pierwszą część filmu i nie spodobała mi się. Być może dlatego, że przeraziły mnie zbliżenia na twarz Jennifer Lawrence, gdy można było policzyć jej piegi. Ale cierpię na bezsenność i uznałam, że przed drugim filmem, chętnie przebrnę przez dwie części. I gdy zaczęłam czytać, wciągnęłam się na tyle, że przeczytałam trzy części w trzy dni i płakałam, co mi się nie zdarzyło od dawna podczas czytania. Na starość zrobiłam się miękka.

Zapewne będą spojlery, więc jeśli nie chcesz sobie psuć przyjemności czytania/oglądania – nie czytaj dalej.

Część pierwsza

Fabuła jest dość niebanalna jak na powieść dla młodzieży, bo jest gorzką antyutopią od początku do końca (wiem, antyutopie były już wcześniej, także w książkach młodzieżowych, niemniej na tym polega kultura popularna, co będę powtarzać do znudzenia, że sięgając po nią, dostajemy utarte schematy! Natomiast ich podanie to inna sprawa). Na miejscu obecnych Stanów, po wielu klęskach żywiołowych oraz Mrocznych Dniach (rebelii przeciwko Kapitolowi) powstało państwo Panem – Kapitol otoczony dwunastoma dystryktami. Każda część ma do wykonania jakiś konkretny plan: pierwszy produkuje luksusowe towary dla Kapitolu, drugi jest znany z wydobycia kamieni, natomiast dwunasty dostarcza węgiel. W tym świecie corocznie rozgrywane są Igrzyska Śmierci:

(…) co rok, dla przypomnienia, że Mroczne Dni nie mogą się powtórzyć, rozgrywamy Głodowe Igrzyska. Zasady igrzysk są proste. Za udział w powstaniu każdy z dwunastu dystryktów musi dostarczyć daninę w postaci dwojga uczestników (…). W ten sposób rządzący przypominają nam, że jesteśmy zdani na ich łaskę i niełaskę. Mamy pamiętać, że nie przeżyjemy następnego powstania” (Igrzyska śmierci)

Główna bohaterka, szesnastoletnia Katniss Everdeen, mieszka w Dwunastym Dystrykcie z matką i młodszą siostrą. Ojciec zginął w wypadku w kopalni, więc jako najstarsze dziecko, stara się zapewnić byt rodzinie. Kłusuje, handluje, jest twarda jak skała i gotowa chronić najbliższych za wszelką cenę. Kiedy więc to młodsza siostra, Prim, zostaje wylosowana do udziału w igrzyskach, bez namysłu ją zastępuje. W ten sposób trafia do Kapitolu. W filmie jest doskonale pokazana różnica, między biednym i uciśnionym Dwunastym Dystryktem, w którym stroje są co najmniej skromne, a kolorową, rozszalałą modowo stolicą.

Na igrzyska jedzie także Peeta, kolega ze szkoły, który nie wierzy we własną wygraną, natomiast jest gotów zapewnić zwycięstwo swojej rodaczce. Opisy licznych przygotowań zajmują znaczną część powieści, ale też autorka podkreśla ich wagę – tylko lubiane osoby znajdą sponsorów, którzy będą pomagać uczestnikom przeżyć. Bo wygrywa ostatnia żywa osoba na arenie. Peeta podbija publiczność, natomiast Katniss nie jest szczególnie towarzyska – zamknięta w sobie, mrukliwa i nieufna, nie ma za bardzo szans na zdobycie sympatii widzów.

— No to kłam. Zmyślaj! — żąda.
— Kiepsko mi to wychodzi — burczę.
— Masz mało czasu, lepiej szybko naucz się kłamać. Masz w sobie tyle uroku co zdechła
dżdżownica — cedzi Haymitch (Igrzyska śmierci).

Wątek miłosny jest tym, który dręczy chyba wszystkich czytelników. Peeta deklaruje miłość do Katniss, ale czy jest szczery, czy tylko zdobywa przychylność dziewczyny i widzów? Katniss podchwytuje pomysł, który zbliża ich oboje do przeżycia igrzysk.

— Oczywiście, że nie pójdę. Uwierz wreszcie we mnie. Twoim zdaniem jestem gotowa wpakować się w sam środek walki z Catonem, Clove i Threshem? Nie bądź głupi — obruszam się i pomagam mu wrócić na posłanie. — Poczekam, aż się pozabijają, zobaczymy na niebie zdjęcia wyeliminowanych trybutów i wtedy obmyślimy jakiś plan.
— Nie umiesz kłamać, Katniss. Nie mam pojęcia, jak dotąd udało ci się przeżyć. — Zaczyna mnie naśladować: — „Wiedziałam, że koza stanie się dla nas małą kopalnią złota. Ale przynajmniej nie jesteś już taki rozpalony. Oczywiście, że nie pójdę”. — Z dezaprobatą kręci głową. — Nigdy nie próbuj szczęścia w kartach. Spłuczesz się dokumentnie (Igrzyska śmierci).

Pierwsza część jest tą z happy endem.

Część druga

Relacje między Katniss i Peetą się popsuły. Nic dziwnego, skoro dziewczyna się przyznała, ze udawała uczucie. Są sąsiadami w Wiosce Zwycięzców, a co gorsza, muszą wyruszyć w turnée po wszystkich dystryktach. Po udawanej miłości jest to bardzo krępujący dla obojga moment. Nie rozpisując się za bardzo o fabule, która jest gorsza od pierwszego tomu: zwiedziwszy całe państwo, bohaterowie (mimo starań polityków) widzą nędzę, podłość i niezadowolenie. Jednocześnie Katniss wie, że jej wyczyn na arenie nie spodobał się prezydentowi, który zrobi wszystko, żeby się jej pozbyć. I choć dziewczyna pilnuje każdego słowa, zostaje zakulisowo skazana na śmierć. 

Tutaj bohaterka przypomina, że ma ledwie szesnaście lat i jest bardzo prostolinijna, choć poznała twarde życie. Gdy widzi symbol nadchodzącej rebelii, nie rozpoznaje go i uważa to za sygnał wsparcia osobistego. Wydaje się to dość egoistyczne, z drugiej strony – jako dziewczyna z prowincji nie ma ambicji zostać prowodyrką wojny przeciwko Kapitolowi. Ponadto polityka nie wydaje się jej największym zainteresowaniem. Gdy przestała walczyć o przetrwanie i utrzymanie rodziny, w zasadzie przestała mieć powód, by żyć.

Oczywiście natychmiast się okazało, że kolejna igrzyska się zbliżają, a trybuci mają zostać wylosowani spośród poprzednich zwycięzców. Ponieważ Dwunasty Dystrykt miał tylko jedną zwyciężczynię w historii, Katniss miała kolejne zajęcie. Za nią, jak wierny pies, podążył Peeta, choć mógł mieć wolne i oglądać zmagania w telewizji, ponieważ do udziału został wylosowany Haymitch. Zgłoszony na ochotnika chłopak postanowił ponownie pomóc swojej ukochanej, ta zaś, wiedząc że tym razem nie da się oszukać stolicy, była gotowa zginąć, byle ocalić partnera.

Drama niesamowita, szczególnie wziąwszy pod uwagę, że oboje umówili się z Haymitchem, że będzie chronił tego drugiego trybuta. Staremu ochlapusowi nie przeszkadzało najwidoczniej, że umowy są sprzeczne.

Jedyną funkcją drugiej części jest to, żeby uświadomić bezmyślnego czytelnika, co się dzieje w kuluarach oraz odrobinę pchnąć akcję do przodu. Moim zdaniem spokojnie można było drugi tom pominąć i przejść od razu do trzeciego.

Część trzecia

Ponieważ nie zabija się kury znoszącej złote jajka, tym razem Katniss też przeżyła. Trafiła do Trzynastego Dystryktu – ziemi obiecanej rebeliantów, wraz z matką, siostrą, Gale’em i jego rodziną. 

No właśnie, ten Gale (który przemyka się przez fabułę bez przerwy, u mnie pojawił się dopiero teraz). Jest przyjacielem Katniss, wspólnie polują, dzielą się łupami, dobrze się razem czują, ale w pierwszym tomie żadne nie wspomina o jakimkolwiek uczuciu. Dopiero gdy dziewczyna idzie na igrzyska, chłopak stwierdza, że coś jest na rzeczy. Wygląda to trochę tak, że dopóki Peeta nie powiedział, że można ją kochać, to nie zdawał sobie z tego sprawy i nagle, jak za przełączeniem pstryczka, Gale się zakochuje. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie. Oczywiście nie dziwię się, że u boku przyjaciela, Katniss czuje się bezpiecznie, rozumieją się w pół słowa i są doskonale zgranym duetem morderców. 

Igrzyska to coś więcej niż łowy. Oni są uzbrojeni. Myślą – mówię.
—Tak jak i ty. Ale ty masz większą wprawę. Naprawdę polowałaś— upiera się. — Dobrze wiesz, jak zabijać.
—Nigdy nie zabiłam człowieka.
—A właściwie co to za różnica? — pyta Gale ponuro.
Najgorsze jest to, że jeśli zdołam zapomnieć, że poluję na ludzi, nie będzie żadnej (Igrzyska śmierci).

Teraz już wiadomo, Katniss jest symbolem rebelii i tylko dlatego została ocalona. Nie ma ognia i umiejętności retorycznych Peety. Na dobrą sprawę, to oni oboje, jako całość, stanowią symbol, ale przywódcom powstania musi wystarczyć dziewczyna. Chłopak został bowiem porwany na Kapitol i tam nagrywa filmy propagandowe na temat złej rebelii i naiwnej ukochanej, która została wplątana w coś, czego nie zna, nie ma pojęcia i jest zmanipulowana. Nawet nie wie, jak blisko jest prawdy. Co prawda pod rządami Kapitolu nie było dobrze, było całkiem beznadziejnie, jednak nowa postać sceny politycznej, prezydent Trzynastego Dystryktu (którego siłą jest broń jądrowa) Coin, nie ma nic do zaproponowania w zamian, poza zmianą warty przy korycie. Katniss zaczyna być tego boleśnie świadoma, choć w zasadzie było to wiadomo od drugiego tomu.

Wydaje się, że przynajmniej sprawa trójkąta miłosnego się wyjaśniła i Katniss może bez przeszkód romansować z Gale’em. Jednak zupełnie jej to nie w głowie i nawet nie próbują nawiązać bliższej relacji. Gdy więc Peeta wraca na scenę (odbity z Kapitolu), bohaterka – wydaje się – podjęła decyzję, z kim wiąże przyszłość. Nieco musiała je zmodyfikować, gdy Peeta okazał się śmiertelną pułapką, zastawioną na żywy symbol rebelii. Kapitol przenicował mu mózg na tyle, że od zakochanego nastolatka, przeszedł płynnie do mordercy swojej (chyba byłej już) ukochanej. Jest to kolejny dramat i o ile jego naiwność każe mi spoglądać na niego z perspektywy dziewczęcych, dziewiętnastowiecznych romansów, o tyle emocjonalność scen z udziałem obojga wydusiła ze mnie strumienie łez.

Dalsze poleciały, kiedy Katniss się zorientowała wreszcie (po trzech tomach to nie jakaś sztuka intelektualna), że raczej szczęśliwe zakończenie nie jest jej pisane oraz że nie ma komu ufać. Gale okazuje się zdolnym budowniczym broni. Szkoda tylko, że nie przemyślał, kto z niej zginie. Matka ma depresję i nie jest w stanie dać córce wsparcia, gdyż sama go potrzebuje. Nic zatem dziwnego, że Katniss szuka go u chłopaków. Kiedy bohaterka rozgląda się, z której strony padnie cios, który ma ją zabić – przecież gdy trwa powstanie, nie jest już potrzebny jego symbol, który wcale nie chce się podporządkować nowym strukturom władzy. Może być równie dobrze męczennicą za wolność. I kto powiedział, że po wygranej rebelii, nie będzie więcej igrzysk?

Giną niemal wszyscy, ale nie są to tak dziwne i niczym nieuzasadnione śmierci jak w Harrym Potterze (trudno też powiedzieć, że są uzasadnione). Natomiast są to ofiary, które spiskując przeciwko rządowi, przysięgały bronić Katniss i zapewnić jej przetrwanie za wszelką cenę. I wykonali swój rozkaz.

I wracając do wątku romantycznego, który głównie napędzał moją lekturę (nie spodziewałam się fajerwerków i pani prezydent Katniss u boku premiera Peety, więc musiałam znaleźć inne wciągające sprawy).

To w filmie Gale od początku był stawiany jako pretendent do serca Katniss. Nie po to się obsadza jednego z najbardziej znanych amantów kina w nieciekawej roli, żeby nastolatki go nie zauważyły. Gdyby od początku miało być jasne, że ma być z Peetą, to w jego rolę wcielałby się Liam Hemsworth. Natomiast Josh Hutcherson nie ma tak oczywistej urody, umie robić minki niewiniątka i jest raczej z kategorii „cicha woda”.

Natomiast wszelkie wątpliwości na temat uczucia Katniss do Peety nie mają u mnie miejca bytu:

Wracam myślami do areny. Jak zaczęłam szlochać, kiedy Finnick ożywił Peetę. Zagadkowy wyraz twarzy Finnicka. Jak usprawiedliwił moje zachowanie, zrzucając winę na udawaną ciążę.
— Z czego zdałeś sobie sprawę?
— Z tego, że źle cię oceniłem. Że naprawdę go kochasz. Nie chcę ci sugerować w jaki sposób. Może sama siebie dobrze nie znasz. Ale każdy uważny obserwator dostrzegły, jak bardzo ci na nim zależy — mówi Finnick łagodnie (Kosogłos).

To raczej kwestia, czy Peeta kocha Katniss jest dla mnie bardziej interesująca. Czy też deklarował swoje uczucia, by zwiększyć możliwości na arenie? Jednak jako istota prostoduszna, wolę wierzyć, że wszelkie gesty, które wobec niej wykonywał, świadczyły, że w pierwszym wywiadzie powiedział prawdę i od lat usychał z miłości do dziwnej dziewczyny.

Więc zaraz po tym, jak zapytał:
– Kochasz mnie. Prawda czy fałsz?
Odpowiadam mu:
– Prawda (Kosogłos).

Autor: Suzanne Collins
Tytuł: 
Igrzyska śmierci, W pierścieniu ognia, Kosogłos
Wydawnictwo: 
Media Rodzina
Data wydania:
2009, 2009, 2010

4 myśli w temacie “Panem et circenses [Maraton: Igrzyska Śmierci, Suzanne Collins]

  1. Komu polecałabyś tę książkę? Jaki target czytelniczy jest, Twoim zdaniem, najodpowiedniejszy? I czemu płakałaś na końcu? :)~` Panna Beata

    Polubienie

  2. Nie płakałam na końcu – plakałam przez pół książki wcześniej 😉 Uważam, że to przez pierwszoosobową narrację – łatwiej się zidentyfikować emocjonalnie z bohaterką. No i dałam się złapać na tę sztuczkę.Natomiast co do targetu (moje ulubione słówko) – oprócz oczywistego, czyli nastolatek w wieku 13-18, ostatnio powstala kategoria New Adult (to takie Young Adult, tylko koło 30). Czytelnicy w kategoruu NA czytają to samo co YA, tylko bohaterowie są pomiotami Bridget Jones. Jeśli nie będziemy zwracać uwagi na to, że w Igrzyskach bohaterką jest nastolatka, to stare baby też mogą sobie nad nią popłakać 🙂

    Polubienie

  3. To ja się w takim razie czuję za stara do tej książki i zostawię ją mojej 13-letniej siostrzenicy. Niby pomiotem Bridget Jones czuć się mogę, ale… chyba już nie lubię nastolatek jako bohterek romansu. Chyba przekroczyłam jakąś magiczną granicę i już nie ma powrotu do Narnii…~` Panna Be.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: