Przeczytałam dwa tomy bestsellerowej powieści dla młodzieży. Muszę przyznać, że wciągnęło mnie bardzo. Bardziej niż sam piąty tom przeczytany randomowo rok temu. Co prawda uważam, że bohaterka jest ciut za młoda na bycie bohaterką (w pierwszym tomie kończy 16 lat), ale gdyby miała z rok więcej pewnie autorka czułaby się w obowiązku poświęcić jej dziewictwo na ołtarzu sztuki i byłoby awkward, bo pierwszym kandydatem do łóżka byłby jej własny brat.

Clarissa Fray widzi rzeczy. To się zdarza i większość takich nastolatków trafia do psychiatryka, ale fakt, że znika jej matka i nie ma kto jej zaprowadzić do lekarza powoduje, że Clary trafia do całkiem innego miejsca – stowarzyszenia do walki ze złem i demonami Clave. Tam poznaje pięknego Jace’a (nie mogę sobie poradzić ze skazą na mózgu, którą zostawił mi film i piękny Jace wcale nie jest piękny, bo nosi twarz Jamiego Campbella Bowera!) i jego upierdliwe i nieufne rodzeństwo – Isabelle i Aleca (które tak naprawdę nie jest rodzeństwem, ich rodzice zajmowali się Jace’em). Ten drugi jest o tyle niefajny, że się sekretnie podkochuje w przyjacielu i stanowi dla Clary konkurencję.
No więc okazuje się, że znalazł się tatuś Clary i nie jest nim facet z fotografii na kominku. Jest nim niebezpieczny fanatyk, Valentine Morgenstern, który uważa, że należy wytrzebić wszelkich Podziemnych, nie tylko naprawdę złe demony. Łącznie z wilkołakiem Lukiem, którego Clary uważała za „wujka”. Przecież dobre czy rozumne jednostki nie mogą stanowić wyjątków, jeśli stosujemy zbiorową odpowiedzialność. A Valentine kroczy ścieżką krwi i zostawia po sobie pożogę i zniszczenie. W sensie dosłownym, bo widziany ostatnio 16 lat wcześniej spalił swoją posiadłość w europejskim magicznym państwie Idris (trochę zalatuje harlekinem i księżniczkami z Europy, które zakochują się w swoich sekretnych ochroniarzach). W środku byli jego teściowie i syn najlepszego przyjaciela. Ale nie czas żałować róż, gdy płoną lasy – wszak do uśmiercenia są jeszcze miliony niewiernych. Życie z piętnem córki Valentine’a nie jest miłe dla Clary, jednak to Jace zostaje uznany za szpiega, zdrajcę i zamknięty przez nadgorliwą inkwizytorkę, Imogen Herondale. Oczywiście dla Jace’a, nieodrodnego syna Morgensternów, wielokrotna ucieczka nie jest problemem. Problemem jest to, że wcale nie chce być nieodrodnym synem Morgesternów. Dodatkowo Valentine zdobywa nieoczekiwaną przewagę, którą dają mu ukradzione artefakty – kielich i miecz anioła Razjela (stwórcy Nocnych Łowców).
Poza wszystkim Jace kocha Clary i to nie miłością braterską.
Mamy więc wszelkie wybory moralne (jak powinność wobec rodziców, szczególnie tych, którzy zdradzili zaufanie dzieci), przynależność do grupy społecznej, wykluczenie, zakazana miłość (moją szczególną uwagę przykuwa wątek gejowski, który jest jednocześnie tabu i dramatyczną walką z nieuniknionym – szczególnie, jeśli jedną stroną jest mag, który od trzystu lat się nie starzeje i w zasadzie jego nieśmiertelność jest bardziej niż pewna). Do tego dochodzą wszelki lęki – o bliskich (tych prawdziwych bliskich, którzy są w stanie umrzeć za ważne sprawy), siebie (bo nie wiadomo, jak się zachowa dana osoba w ekstremalnej sytuacji – urocze są opisy jak Clary piszczy i wrzeszczy).
Powieść jest w swojej wymowie patetyczna (momentami w realizacji także), dialogi są mocno sarkastyczne czy wręcz ironiczne. W drugim tomie ten dystans Jace’a do siebie (jest kreowany na bohatera tragicznego w tym tomie, który podejmuje ważne i dramatyczne – głównie dla siebie – decyzje, bohatersko uważając, że po prostu musi wziąć odpowiedzialność na siebie) jest aż bolesny. Jawi się jako chłopak, który jeszcze potrzebuje rodziców, ale już nie może na nich liczyć.
Jestem bardzo ciekawa trzeciego tomu, ale muszę zrobić przerwę na inne obowiązki.
Autor: Cassandra Clare
Tytuł: Miasto kości, Miasto popiołów
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2009